Nasz Człowiek w NATO
Z prawdziwą przyjemnością zauważyłem, że XVI Liceum prowadzi klasę o profilu policyjno-wojskowym, a przyjemność owa wynika z faktu, iż sam wybrałem życie żołnierza – przeto wszystko co z mundurem i militariami związane jest mi bliskie. Pokrótce: po ukończeniu szkoły średniej przez pewien czas udawałem, że studiuję. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu i tak właśnie było. Niestety – a może raczej na szczęście – żadna fikcja nie jest vw stanie zastąpić normalnego życia, przeto i ja postanowiłem w pewnym momencie coś konkretnego ze swym życiem zrobić… i „zaciągnąłem się”, który to zgrabny zwrot oznacza po prostu, że zglosiłem się do służby zasadniczej – bo wtedy jeszcze takowa istniała, w wymiarze osiemnastu miesięcy.
Aby rzecz całą (czyli moje dwadzieścia lat w mundurze) przedstawić w możliwie krótkiej a tym samym nie nużacej czytającego formie: służyłem w różnych miejscach w kraju i za granicą, byłem jednym z pierwszych Polaków, którzy po wstąpieniu Polski do NATO przeszkoleni zostali przez Armię Stanów Zjednoczonych – najpierw w Bazie Lotniczej Lackland w Teksasie, później w Fort Benning w Georgii. Byłem też jednym z pierwszych polskich podoficerów skierowanych do pracy w strukturach NATO – służyłem przez trzy lata w największej bazie lotniczej w Europie – w Ramstein w Niemczech. Zajmowałem się szkoleniem – samego mnie to bawi – adeptów wojskowości w Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Zegrzu.
Zawsze jednak wracałem do Krakowa, więc i z Zegrza najszybciej jak to było możliwe przeniosłem się do podkrakowskich Balic. Obecnie zaś służę w Komponencie Sił Wczesnego Ostrzegania NATO E-3A AWACS w Geilenkirchen w Niemczech – czyli latam słynnym samolotem AWACS.
Pisałem to już, a teraz chciałbym powtórzyć: myślę, że wiedza i wychowanie jakie otrzymałem w XVI LO stały się podstawą tego, że „jakoś” sobie w życiu radzę. Z pewnością „dokonania” moje nie są nazbyt imponujące – więc proszę może nie umieszczać niniejszego listu pomiędzy wypowiedziami osób, które faktycznie mają się czym pochwalić. Mając jednak okazję „przekazania” czegokolwiek współczesnym uczniom mojej alma mater – chciałbym powiedzieć jedno: cokolwiek się w życiu robi – najważniejsze, to po prostu być człowiekiem… mówię to jako żołnierz, który przez dwadzieścia lat zajmował się tak „technicznymi i ścisłymi” przedmiotami jak łączność, radary, latanie; przede wszystkim jednak mówię to jako absolwent klasy humanistycznej.
Na zakończenie: będę bardzo wdzięczny za przekazanie moich pozdrowień Pani Profesor Elżbiecie Góralczyk – wspaniałej Wychowawczyni i Pedagogowi, osobie która na zawsze pozostaje w mojej wdzięcznej pamięci i która tak wspaniale potrafiła zaopiekować się naszą – wtedy już IV-tą klasą – gdy wszyscy inni, jak się zdawało stracili wszelkie nadzieje na zrobienie z nas ludzi.
Pozdrawiam serdecznie, Andrzej Karpiński.
Zapraszam na moją stronę internetową.